poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 2

-Co ten starzec ode mnie znowu chce - zastanawiałam się stojąc pod jego gabinetem, moje rozmyślenia przerwał mój brat swoim głupim komentarzem
-Czemu tu tak stoisz pod tymi drzwiami, co, na specjalne zaproszenie czekasz.- powiedział z kpiącym uśmieszkiem
-No wiesz, przynajmniej jestem ważniejsza od ciebie, gdyż mi ojciec powiedział żebym przyszła a ty tu jesteś tylko dlatego, bo chcesz wiedzieć co ode mnie chce - powiedziałam śmiejąc się mu w twarz
-Przesadzasz młoda, mam mocne nerwy ale mogę już więcej nie wytrzymać -powiedział
-No to puść, jak już wytrzymać nie możesz - zaśmiałam się z niego
-Wrrrr- Jonathan zaczął tracić cierpliwość, żeby ojciec nie był znowu na nas zły zapukałam do jego gabinetu i weszłam bez zaproszenia.
-Co chciałeś ode mnie ojcze- spytałam prosto z mostu
-Mam dla ciebie bardzo ważne zadanie
-No to jakie? - spytałam z irytowana
-Musisz odszukać matkę.
-A niby z kąd mam wiedzieć gdzie ona jest.-spytałam rozdrażniona 
-Z tąd że znalazłem jej miejsce pobytu, tylko nie zlokalizowałem jej miejsca zamieszkania.
-I z tego co się domyślam chcesz żebym to ja tam się wybrała i ją znalazła, a czemu nie może zrobić tego ten idiota - spytałam
-Język młoda damo
-Dobra dobra no to odpowiesz mi na to pytanie
-Ech -westchnął ojciec -On za bardzo przypomina mnie, a przecież nie chcemy się zdradzić że ród Morgenstern'ów żyje i ma się dobrze
-Nie, nie chcemy -powiedziałam
-No to ustalone
-A gdzie ona jest -zapytałam
-Nowy Jork
-A ja co będę robił -odezwał się wreszcie Jonathan
-Będziesz naszym kołem ratunkowym, a jak na razie to nic
-Wrrrr, czemu to ona dostaje te fajniejsze misję
-Bo jestem lepsza i fajniejsza 
-Zamilcz siostrzyczko albo nie ręcze za siebie
-A ty myślisz że ja się ciebie boje
-Powinnaś -powiedział złowrogo
-Dosyć! -wrzasnął ojciec -macie w tej chwili przestać się kłucić, a na ciebie Clarisso, czekam jutro spakowaną przy portalu
-Dobrze ojcze - powiedziałam i wyszłam z gabinetu
                                                 *                              *                              *
Po rozmowie z ojcem poszłam do siebie zacząć się pakować. Nie wiedziałam na ile tam jadę ale obstawiałam, że na długo. Pakowanie zajęło mi około 1 i pół godziny. Nie wiem czemu większość dziewczyn pakuje się w więcej niż 2 godziny. Wszystkie moje żeczy zmieściły się do jednej walizki + torba na noże, miecze i inne sprzęty do zabijania demonów. Do obiadu mam jeszcze dużo czasu, więc postanowiłam poszkicować. -"Ale ten czas szybko leci." -Pomyślałam
Kiedy okazało się że za 15 min jest obiad.
                                                 *                              *                              *
Następnego dnia przed godziną 8 stałam już pod portalem i czekałam na ojca
-"No gdzie on jest "-pomyślałam 
Czekałam tak na niego jeszcze 15 minut bo dopiero po 8 raczył się pojawić.
-Później się nie dało -powiedziałam oburzona 
-Nie marudź tylko rysuje ten portal.-powiedział 
-Ech -zaczęłam rysować poral. Po 30 sekundach moje dzieło już było skończone.
-Pomyśl o mnie - powiedział przechodząc przez portal a ja zaraz za nim myśląc o ojcu. Wylądowaliśmy w ...





Jakie to jest okropne  :( moja wena uciekła gdzieś i nie chce chyba wrócić bo rozdział piszę już od 2 tygodni i napisać nie mogę przy okazji przepraszam za błędy i za taki krótki rozdział pisany przez 2 tygodnie proszę nie bądźcie źli na mnie za to :(

3 komentarze:

  1. Znam to uczucie, kiedy wena ucieka :((( Ale rozdział ci wyszedł naprawdę EXTRA <3 Mam nadzieję, że nie długo pojawi się kolejny!!! Pozdrawiam i życzę ci DUŻO, DUŻO WENY!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział naprawdę super. Życzę Ci dużo weny. Nie martw się wena kiedyś wróci z wakacji.

    OdpowiedzUsuń
  3. ROZDZIAŁ NAPRAWDĘ FAJNY.
    ZA CZY NA SIĘ COŚ DZIAĆ.
    NIE MOGĘ JUŻ WIEC LECĘ CZYTAĆ DALEJ .

    OdpowiedzUsuń